4/02/2014

Rozdział 15

Carrie
    Obudziłam się, a jęk przerażenia wydobył się z moich ust. Otworzyłam oczy by odgonić złe sny, po chwili je zamknęłam. Przed moimi oczami na nowo jak film przetoczyły się wspomnienia tamtych strasznych miesięcy. Znowu otworzyłam oczy. Spojrzałam w stronę okna gdzie na parapecie w stożkowym flakoniku z przezroczystego szkła stał goździk. Dokładnie przyjrzałam się ciemnozielonej łodyżce z cieniutkimi listkami i kwiatu z pomarańczowymi płatkami, tak bardzo jasnymi i delikatnymi. Widok kwiatu przypomniał mi, że tamte chwile już minęły i nigdy nie wrócą, będą tylko odtwarzane w mojej głowie od nowa każdego dnia. Wtedy poczułam uścisk jego ramion na mojej tali. Leżał obok mnie i spokojnie spał jak zwykle przytulony do mnie, chociaż na moim jednoosobowym łóżku inaczej się nie dało on i tak w nocy nie wypuszczał mnie z objęć. Odwróciłam się i schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi. Zaciągnęłam się jego zapachem próbując się uspokoić. Louis pogłaskał mnie po rudych włosach i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Jakby to było jeszcze możliwe.
- Zły sen? -spytał ciągle głaszcząc mnie po głowie. Pokiwałam głową nadal się do niego tuląc.- To tylko sen.
- Wiem- powiedziałam, a mój głos był cichy i stłumiony. To już były tylko złe sny, ale kiedyś to była moja rzeczywistość, która będzie towarzyszyć mi do końca życia. Nie ważne ile razy spotkam się z psychologiem i jak bardzo Louis będzie starał się przywrócić mi normalne życie, to zawsze będzie we mnie. Cień w umyśle, który przysłania światło. Wzięłam jeszcze jeden głęboki oddech próbując opanować strach. Poczułam jak Louis mnie całuję w czoło. Naciągnął na nas kołdrę i zaczął cicho nucił jakąś  melodię. Powieki zaczęły mi ciążyć, a sen przyszedł bardzo szybko.
    Obudziłam się nadal wtulona w Louisa. Czułam, że mnie obserwuje. Często tak robił, przyglądał się jak śpię. Otworzyłam oczy i spojrzałam w jego błękitne tęczówki.
- Długo nie śpisz?- spytałam.
- Będzie z godzinę.
- To czemu mnie nie obudziłeś?
- Ponieważ jest wolne, lubię patrzeć jak śpisz i nie chce mi się wstawać.
- Ty leniu, ale wiesz mi też się nie chce. Tutaj jest mi tak dobrze.
- A ja w końcu widzą zalety twojego łóżka.- Posłał mi ten swój cudowny uśmiech zarezerwowany specjalnie dla mnie.- Mam pretekst, żeby nie wypuszczać się z ramion.
- Nigdy nie kupie większego łóżka.
- Na większym też będę cię przytulał.
    W łóżku poleżeliśmy jeszcze godzinę, później trzeba było wstać. Na 17 mieliśmy być na Wigilijnej kolacji u moich rodziców. Zadowolona z tego, że mogłam pospać do późna poszłam pod prysznic. Cały dzień się szykowałam. Na koniec tego dnie planowałam coś specjalnego. Pod czerwoną sukienkę założyłam identycznego koloru zestaw koronkowej bielizny. Ułożyłam moje krótkie włosy i nawet wyrobiłam się na czas.
- Ślicznie wyglądasz kochanie.
- A ty nie umiesz wiązać krawatu.- Ze śmiechem podeszłam do niego i mu go poprawiłam. Wspaniale się prezentował w białej koszuli. Pojechaliśmy do moich rodziców. Każdy zadowolony ze swoich prezentów, Louis nawet podwójnych wrócił do domu. On rozlewał wino do kieliszków, a ja w sypialni zapalałam świeczki. Dzisiaj wyjątkowo spaliśmy u niego.
- Obejrzymy film?- krzyknął do mnie Louis z kuchni.
- Nie, mam ochotę na coś innego.- Zdjęłam z nóg czarne szpilki i poszłam do kuchni.- Jak tam te wino.
- Nalane.- Lou podał mi jeden z kieliszków. Upiłam łyk i prowokacyjnie oblizałam usta.- W co ty się bawisz?
- W zupełnie nic.- Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam rozwiązywać mu krawat.
- Carrie- jęknął jak zaczęłam odpinać guziki jego koszuli.
- Chodź do sypialni.- Złapałam go za rękę i poprowadziłam. Louis niespiesznie rozpinał moją sukienkę. Całował przy tym moją szyję i plecy. Starałam się nie panikować, nie myśleć o bliznach na plecach które zaraz zobaczy. Koronkowy materiał układał się wokół moich stóp.
- Taka piękna.- Pocałował mnie w usta i każda racjonalna myśl wyparowała z mojej głowy.- I moja.- To jedno pieprzone słowo przywróciło wspomnienia. Nie raz już mówił, że jestem jego ale podziało akurat teraz. Zesztywniałam, a w głowi słyszałam tylko ten okropny głos i czułam ból zadawanych ran.
- Przepraszam.- Wyrwałam się z jego ramion i pobiegłam do łazienki.
    Stałam tyłem do lustra i palcami dotykałam pleców. Trzy długie linie biegnące wzdłuż moich pleców, białe i ledwo widoczne na bladej cerze, ale jednak tam były, a ja znowu czułam ból. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Carrie otwórz.- Cichy i przepełniony troską głos Louisa rozbrzmiał w pomieszczeniu.- Przepraszam.- Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
- Za co? Nic nie zrobiłeś, po prostu ta ja jestem do niczego.
- Nie prawda kochanie.- Otarł łzy z mojej twarzy.- Jesteś najpiękniejszą, najwspanialszą dziewczyną na świecie, którą cholernie kocham.- Zawahał się na chwilę.- Chciałem to zrobić dzisiaj przy wszystkich, ale nie miałem odwagi. Może uznasz, że to za szybko i nie musisz dawać mi odpowiedzi od razu, ale chce żebyś wiedziała, że dla mnie jesteś wszystkim. Największym skarbem jakim posiadam i chcę się tobą cieszyć przez całe życie. Wiec Carrie Anastazjo Allen czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
- Masz wyjątkowy talent do mieszania mi w głowie.- Patrzyłam na pierścionek w jego rękach.- Tak- Jakoś wydukałam to krótkie słówko.
    Założył mi pierścionek na palce. Złapał mnie w tali i zaczął kręcić. Zastanawiałam się jak go nie kochać. 

5 komentarzy:

  1. przepiękny rozdział AAAA Lou i Carrie ♥ oooo super Czekam nn
    wspomnieniablog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. awwwwww <3
    bedzie slub !!! bedzie slub !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojeju. Świetny. Carrie i Lou. Czekam na kolejny.
    + Nominowałam Cię do Liebster Awards. Więcej u mnie na http://zayn-malik-and-one-direction.blogspot.com/2014/04/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń