3/12/2014

Rozdział 12

Carrie
    To już dzisiaj. Jest dwunasty sierpnia, czyli moje urodziny. Zrobiłam niezadowoloną minę zapinając zamek brązowych sandałków na wysokim obcasie. Rude włosy splotłam w długiego kłosa. Wyszłam z łazienki pokazując się Sophie. Przyjaciółka uważnie przyjrzała się czarno-brązowej sukience, którą sama mi wybrała i uśmiechnęła się z aprobatą.
- Po co mi ona?- spytałam po raz który dzisiejszego dnia.- Nie będzie nikogo oprócz moich rodziców, ciebie, Nicka, Louisa i waszej mamy. Po co mam się tak stroić.
- Bo to twoje urodziny. Powinnaś dobrze wyglądać.
    Jej argumenty powalają mnie na kolana. Nie miałam zamiaru się z nią kłócić. Zniecierpliwiona machnęła na mnie ręką każąc wyjść z pokoju. Z mojego azylu. Zeszliśmy na dół gdzie czekali już wszyscy. Niepewnie patrzyłam na uśmiechnięte twarz. Wiedziałam, że to moi bliscy, ale i tak czułam strach. Spojrzałam na stół gdzie stał tort, z dwudziestoma dwoma świeczkami. Paliły się jasnym płomieniem.  Odsunęłam się gwałtownie. Z chaosu w mojej głowie zaczęły się wyłaniać wspomnienia.  Migawki tych strasznych dni, bólu który towarzyszył mi każdego dnia. Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z domu. Biegłam dobrze znanymi ulicami, ale czułam się jak w obcym miejscu. Zatrzymałam się na końcu ulicy łapiąc oddech. Odwróciłam się i zobaczyłam postać biegnąca w moim kierunku.
- Carrie zaczekaj.- Głos Louisa sprowadził mnie znad skraju szaleństwa. Wspomnienia blakły i chowały się po zakamarkach mojego umysłu.- Co się stało?- Była zamknięta w bezpiecznym uścisku jego silnych ramion.
- Świeczki- wydukałam.- Co roku w moje urodziny były świeczki.
- Ja wiem- przerwał. Odetchnęłam z ulgą, że nie muszę wracać do tych chwil.- Wiem o wszystkim. – Dotknął mojego policzka, zaczął się bawić piórkowymi kolczykami. Ogarnął mi włosy z czoła i złożył na nim delikatny pocałunek.
-  Czemu nie przyjeżdżałeś? – spytałam odsuwając się do tyłu.  Musiał mnie puścić.
- Chciałem nabrać do tego wszystkiego dystansu, żeby patrzeć na ciebie tak jak powinienem.
- Czyli jak?- Nie chciałam aby mój głos brzmiał tak ostro, ale jego słowa wywołały u mnie wściekłość.
- Jak na przyjaciółkę mojej siostry.
- No tak jestem dla ciebie tylko dzieckiem.- Wyszarpnęłam rękę, którą trzymał w uścisku. Zacisnęłam usta w wąską linię i próbowałam się uspokoić.
- Carrie nie jesteś dzieckiem. Zrozumiałem to bardzo dobitnie, wtedy na balu.- Spojrzał na mnie tak jakoś inaczej. Ból w jego oczach był tak bardzo widoczny, ta bardzo dotkliwy.- Jesteś tak piękna, krucha i delikatna, a zarazem silna i odważna. Tyle razy tamtego wieczoru pragnąłem cię pocałować, ale kim ja jestem? Zwykłym policjantem, nie mogę ci nic dać oprócz góry problemów. Jestem nikim, a na pewno nie jestem kimś kto zasługuje na ciebie.
- Przestań. Nie mów tak.- Czy w tym moim na nowo zbudowanym świecie jest miejsce na miłość, na bliskość, której się boję.- To ja jestem największym problemem. Nie umiem być blisko nawet ciebie.- Uśmiechnęłam się krzywo.- Dziewczyna, która boji się uczuć, bliskości się zakochała.
- Coś ty powiedziała?- Złapał mnie za ramiona.
- Byłam w tobie zakochana już wtedy, trzy lata temu. Podobałeś mi się, ale byłeś starszy i co najgorsze byłeś bratem Sophie.
- Poczekaj. Nie rozumiem co ty do mnie mówisz.
- Mówię po chińsku.- Zirytowana warknęłam na niego.- Kocham cię idioto.
    Roześmiał się biorąc mnie w ramiona. Całował moje czoło, policzki mokre od łez, włosy, piegowaty nos i nawet usta. Pocałunki były krótkie, szybkie i delikatne jak muśnięcia motyla.
- Ruda czego beczysz?
- Bo jesteś idiotą Tomlinson.- Wyrwałam się z jego ramion wściekła do granic możliwości. On nie powiedział, że mnie kocha, że odwzajemnia moje uczucia. Odwróciłam się, a on złapał mnie za nadgarstek. Obrócił i przyciągnął do siebie.
-  Zawsze tak szybko odchodzicie, człowiek nie ma czasu poukładać sobie myśli w głowie.- Niebo zaszło chmurami, a my poczuliśmy pierwsze krople zimnego deszczu. Chciałam pobiec do domu.- Powiedziałem, żebyś zaczekała.- Znowu mnie obejmował w tali.- Lubię jak się złościsz, oczy masz prawie czarne ciężko wtedy odróżnić źrenice od tęczówek. Uwielbiam patrzeć jak rysujesz. Jak się skupiasz marzysz tak czoło. Lubię twoje włosy, są jak prawdziwy ogień. Uwielbiam w tobie wszystko. Długie palce, delikatne dłonie, piegi na nosie, tą bliznę na brodzie, której dorobiłaś się na rowerze. Jestem zakochanym idiotą.
- Dobra, a co to ma do rzeczy.
- Ruda!- Mimowolnie się uśmiechnęłam słysząc to przezwisko.- Nie lubiłem tego faceta, z którym spotykałaś się w liceum. Jak się rozstaliście to ja obiłem mu gębę.
- Nadal cię nie rozumiem.
- Niezdarnie próbuję powiedzieć, że cię kocham. Od początku, od dzieciństwa. Nie przychodziłem tylko dla fortepianu, ale i dla ciebie.- Objął moją twarz w dłonie, wcale nie zwracał uwagi na padający deszcz.- Teraz cię pocałuję.
Nie było strachu tylko rozkosz. Czułam smak jego ust i deszczu, moich łez. Powoli, nie spiesząc się pozbawiał mnie tchu. Rękę trzymałam na jego piersi, czując pod palcami szybko bijące serce. Biło tak samo szybko jak moje. Ciepły dotyk jego palców na mojej twarzy i szyi.  Tyle doznań, a wszystkie składały się na tych kilka magicznych chwil. 



Zapraszam na blogi które piszę ze Skyfallgirl:


5 komentarzy:

  1. zajefajny rozdział normalnie CUDO czekam nn :) Weny :D
    ~ Horanowa ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej tyle na ten moment czekałam :) i jest a tak w ogóle juz na koniec t i świetny rozdział:*
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww..;3
    No w końcu się doczekałam.!!!!
    Świetny rozdział.^^
    Teraz będą se ze sobą chodzić.:)
    Czekam na następny.;)
    Weny.:**

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest moje ulubione opowiadanie!!! Mówię poważnie przepraszam ze teraz dodaje komentarz lecz jestem trochę leniwa :) dziękuję ci ze piszesz tą historię a rozdział jest najlepszy :* czekam na następny :) Kasia :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże cudownie! Jak ja się cieszę, że w końcu wyznali sobie miłość! :) Zajebiście!

    OdpowiedzUsuń