6/19/2014

Rozdział 20

Carrie
Siedziałam w salonie kiedy usłyszałam głośny trzask. Podniosłam głowę z nad książki i spojrzałam w czarne oczy Pana. Stał po drugiej stornie korytarza. Zerwałam się z fotela.
- Gdzie uciekasz? I tak cię znajdę wróbelku. Jesteś przecież moja.- Cofałam się na schody sparaliżowana strachem. Zbliżał się do mnie co raz bardziej. Przewróciłam stół tarasując mu drogę. Pędem puściłam się na schody. Pokonywałam po dwa stopnie byle by tylko dostać się do pokoju. Razem z małą zamknęłam się w sypialni. Aria głośno płakała. Miałam ochotę dołączyć do niej. Moje serce biło jak oszalałe. Wyjęłam telefon i czekałam aż Louis obierze, modląc się, żeby to było jak najprędzej.
- Kochanie nie mogę…
- On tu jest…- Tylko tyle zdążyłam powiedzieć zanim usłyszałam jak uderza w drzwi. Posadziłam małą na podłodze schowaną za łóżkiem. Spojrzałam na stolik gdzie leżała zawsze leżała broń. Teraz też tam była. Drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem. W jednej chwili stałam mierząc do niego. Słyszałam płacz małej, głośne bicie swojego serca.
- Nie zrobisz tego. Wiesz, że należysz do mnie.- Jego głos. Ten, którego zawsze się bałam dodał mi odwagi.
- Nie. Nie jestem twoja nigdy nie byłam. – Zrobił krok w moją stronę. – Trzymaj się ode mnie z daleka.
- Nie zrobisz tego- powtórzył. Wyciągnął w moją stronę rękę. Nacisnęłam spust. Odgłos wystrzału zagłuszył płacz małej. On padł na kolana. Zdziwiony spojrzał w moje oczy. Upadł na ziemię, a jego krew plamiła jasny dywan. Broń wypadła z moich rąk. W progu zobaczyła Louisa i Harry’ego. Obaj trzymali broń. Harry ocknął się pierwszy podszedł do leżącego mężczyzny i sprawdził puls.
- Nie żyje. Carrie to już koniec.- Spojrzałam na swojego męża.
- To koniec – szepnął podchodząc do mnie. Schował swoją broń i mocno mnie przytulił. Mała też już nie płakała. Tarła czerwone oczy na rękach u Harry’ego. Schowałam twarz w ramionach Louisa i zaczęłam płakać. Szloch wstrząsał moim ciałem raz po raz. Nie mogłam się uspokoić. Mój koszmar w końcu się skończył. Jego ciało leżało u moich stóp. Przyszli inni policjanci. Zabrali go. Ja cięgle siedziałam wtulona w Louisa.
- Panie komendancie mamy zabezpieczyć broń? Wiadomo czyja ona jest?- spytał jakiś młody policjant.
- Tak. Ona jest moja. Wpisz w protokół, że to była obrona konieczna.
- Bez żadnego śledztwa.- Poczułam jak Louis napina mięśnie.
- Ten człowiek wdarł się do mojego domu. Groził mojej żonie. Wcześniej ją przetrzymywał i katował. Sądzisz, że teraz przyszedł na kawę?
- Louis spokojnie- powiedział Harry.- To była obrona konieczna z jej strony.
- Prokurator będzie chciał śledztwa.- Ten młody nie ustępował.
- Tak. Wszystko wykaże, że to była obrona konieczna.- Harry zielone oczy przeniósł na nas.- Może zabierz ją stąd, tutaj i tak nic nie wolno ruszyć. Weźcie małą i pojedźcie do mnie. Ja się wszystkim zajmę.
- Dzięki Harry- powiedział Louis. – Kochanie poczekasz na mnie w samochodzie. Wezmę małą i jakieś rzeczy.
- Dobrze.- Harry objął mnie ramieniem i poprowadził do samochodu Louisa. Podał mi chusteczki z kieszeni swoich jeansów.
- Aż dziw, że nikogo nie masz- powiedziałam wycierając oczy.
- Czekam aż wasza córka dorośnie.
- Marne czeka cię życie jak Louis się o tym dowie. Jak sobie z tym radzisz?- pytam ciszej.
- Z czym Carrie?
- Z tą świadomością, że zabiłeś drugiego człowieka.
- Powtarzam sobie, że gdybym tego nie zrobił ten człowiek mógłby zabić mnie, a co gorsza też i innych. Carrie ty się tylko broniłaś.
- Chciałam, żeby odszedł.
- Nie ty jedyna. Louis tego pewnie chciał, ja tego chciałem. Jesteście moimi przyjaciółmi pierwszymi odkąd przyjechałem do Londynu.
- Oh…- Obejmuję go za szyję i mocno przytulam.
- Harry?
- Tak panie komendancie.- Harry od razu sztywnieje.
- Dzięki stary.- Louis klepie go po plecach, a Aria ciągnie za jego włosy. Biorę na ręce małą i zapinam w foteliku. Razem z Louisem jedziemy do domu Harry’ego. – Kochanie skończysz z tym sprzątaniem?
- Muszę coś robić, a tu jest bałagan.
- Bo to facet i mieszka sam. Też tak miałem.
- Kochanie nadal jesteś bałaganiarzem.- Louis podchodzi do mnie i mocno mnie obejmuje. Chowam twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Tak bardzo się o was bałem- szepcze całując moją głowę.- Bałem się, że nie zdołam was ochronić, że on was skrzywdzi.
- Nie skrzywdził.- Zapewniam go.- To już koniec strachu. On już nie wróci.
- Wiem. Kocham cię. Was. Najbardziej na świecie. Bardziej się nie da.

8 komentarzy:

  1. Hiphip! :D jak suuper,że wszystko idzie dobrze :) Haha,Harry jest taaaki słoooodki :D
    Louis też :D...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam całość jednego dnia,super piszesz! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwne,że jak na taką historie nie za dużo komentarzy jest..:)
    Ja będe od teraz komentować każdy rozdział bo opo jest rewelacyjne :)
    Ell

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny *-* Harry jest taki słodki Aww

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak fajnie,że ten psychol nie będzie już mieszał,mam tylko nadzieje,że Carrie nie będzie mieć przez to problemów..

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny! Dobrze że to już koniec z tym psychole.

    OdpowiedzUsuń
  7. O! Niech Harry będzie z Arią :D

    OdpowiedzUsuń