Carrie
Stałam w tym samym pokoju co ostatnio. Ledwo mogłam się poruszać tak bardzo bolały mnie mięśnie. Poczułam jego oddech na swojej szyi, nie mogłam powstrzymać reakcji swojego ciała i zadrżałam. Przejechał ręką w zadłuż mojego kręgosłupa. Jego ręką zniknęła pod moją sukienka. Zsunął częściowo moja bieliznę. Jego palce zagłębiały się w moje wnętrze. Złapał mnie druga ręką w tali i przyciągnął do siebie. Jęknęłam czując ból od siniaków.
- Wróbelku było się słuchać to teraz byś nie cierpiała.- Wyciągnął że mnie palce. Nagle przed oczami zrobiło mi się ciemno, a na twarzy poczułam delikatną tkaninę. Zaczął mnie prowadzić w jakimś kierunki. Pchnął mnie, a ja upadłam na materac, który wcale nie był miękki. Pod palcami czułam śliski materiał. Zmusił mnie żebym się położyła, dłonie miałam skrępowane nad głową. Jestem przerażona. Czuje jak jego dłonie wędrują wzdłuż mojego ciała. Drgnęłam próbując się wyrwać.- Teraz ja cię ukaram.
Strach był jedyną rzeczą jaką mogłam czuć. Ściągnął że mnie sukienkę, teraz zrozumiałam brak ramiączek. Czułam zimne powietrze na mojej nagiej skórze. Ugniatał moje piersi powodując ból w żebrach. Poruszyłam rękoma a lina krepująca mi w dłonie poraniła mi nadgarstki. Zimne dłonie zjechały niżej. Bez ostrzeżeń wsadził we mnie dwa palce, zaczął gwałtownie nimi poruszać. Nie mogłam nic poradzić na reakcje mojego ciała. W podbrzuszu czułam przyjemne mrowienie. Byłam bliska spełnieniu. Zabrał palce i odwiązał linę krepująca moje nadgarstki. Ustawił mnie na ziemi. Słyszałam jak wyciąga coś z szuflady. Poczułam zimne ostrze na swoich plecach.
- Jesteś moja- powiedział, a czubek noża zanurzył się w mojej skórze powodując rozcięcie. Krzyknęłam głośno, ale to nic nie dało. Czułam ostrze znowu i znowu.- Będziesz teraz grzeczna?- Pokiwałam twierdząco głów. Złapał mnie za włosy i pociągnął.- Odpowiadaj normalnie!!
- Tak, będę grzeczna.
- Nie można było tak na początku.- Jego głos na nowo stał się spokojny i delikatny.- Teraz cię przelecę. Stój jak stoisz.
Jego kroki rozniosły się po pomieszczeniu. Pasek od spodni uderzył o panele. Stałam w miejscu bojąc się wykonać najmniejszy ruch. Poczułam jego dłonie na mojej tali, zmuszał mnie do siadania. Kawałek po kawałku zanurzał się we mnie. W pewniej chwili się zatrzymał czując opór.
- Kłamałaś.- Jego słowa były ostre jak nóż.- Jednak niewinna.
Już nie tak powoli wszedł we mnie, a ból rozlał się po całym moim ciele jak za pierwszym razem. Podniósł się z łóżka nie rozdzielając naszych ciał.
- Oprzyj dłonie o ścianę.-Zrobiłam jak kazał. Poruszał się we mnie, a ból rósł z minuty na minutę. Poczułam jak dochodzi wewnątrz mnie. Rozwiązał mi oczy.- Ubierz się.- Podniosłam sukienkę z ziemi i ją założyłam.- Nauczę cię że kłamstwo nie popłaca.
Kolejne uderzenie i kolejna dawka bólu, który był już nieodłączny w moim świecie. Czasem było dobrze, ale jeden fałszywy krok i fundował mi spotkanie że swoimi osiłkami. Czasem to on wymierzał ciosy, albo rany. Chciałam umrzeć, ale nie było dla mnie litości. Byłam jego ulubioną zabawką.
Stałam pod strumieniem gorącej wody i zmywałam z siebie zaschniętą krew. Ból przeszył moje ciało, kiedy gąbką dotknęłam jednej z ran na plecach. Kolejny potok łez poleciał z moich oczu. Oparłam się o szklane drzwi kabiny i zjechałam po nich. Nie obchodził mnie ból, tylko to czułam. Podkuliłam nogi i zaniosłam się jeszcze głośniejszym płaczem. ‘ Dlaczego ja? Dlaczego to mnie spotkało? Co ja takiego zrobiłam?’- Każde z pytań w mojej głowie pozostało bez odpowiedzi. Zakręciłam wodę i wyszłam spod prysznica. Stałam na zimnych kafelkach i ostrożnie wycierałam moje posiniaczone ciało. Na półce wykonanej z ciemnych płytek leżały czyste ciuchy. Z niechęcią spojrzałam na koronkowy zestaw bielizny i krótką sukienkę. Przyszedł nowy dzień, więc nastał czas na kolejną falę cierpień. Splotłam rude włosy w warkocz. Tylko raz spojrzałam na swoje odbicie, na posiniaczoną i wychudzoną twarz.
- Wyłaź już stamtąd.- Najpierw rozległo się głośne pukanie, a po chwili usłyszałam srogi i nieprzyjemny głos jednego z moich porywaczy.
Wyszłam z małego pomieszczenia, które dawało mi względne poczucie bezpieczeństwa. Mężczyzna złapał mnie za ramię i poprowadził korytarzem na górę. Ledwo za nim nadążałam. Na schodach o mało co się bym nie wywaliła, gdyby nie to, że mnie trzymał.
- Uważaj jak łazisz, dziwko.
Kiedyś bym odpyskowała, ale teraz nie miałam odwagi. Czym bardziej byłam nieposłuszna tym oni stawali się brutalniejsi. W duchu modliłam się o śmierć, ale żaden jeszcze nie pobił mnie do takiego stanu. Otworzył drzwi i wprowadził mnie do środka. Stałam na środku pokoju, przerażona patrzyłam na długie świece osadzone w świecznikach. Zastanawiałam się nad tym co na dzisiaj przygotował mój PAN. Tak kazał siebie nazywać.
- Mój wróbelku.- Stałam sparaliżowana strachem.- Nie powinnaś zbierać tak ślicznych włosów.- Pociągnął mnie za warkocz odchylając moją głowę do tyłu. – Tak bardzo lubię twoje włosy.- Sprawnie rozplótł mój warkocz.- Nigdy więcej nie zwiążesz swoich włosów! Zrozumiałaś??
- Tak- wydukałam próbując się odsunąć. Pociągnął mnie za włosy i znalazłam się w jego ramionach.
- Grzeczna dziewczynka.- Przyssał się do mojej szyi zostawiając na niej malinkę. Jego dłonie powędrowały do zapięcia mojej sukienki. Stałam tylko w samej skąpiej bieliźnie, a on dokładnie przyglądał się moim ranom. Przejechał palcem po podłużnej ranie na moich plecach. Z bólu upadła na kolana. – Wiem jak się pobawimy.
Stałam w tym samym pokoju co ostatnio. Ledwo mogłam się poruszać tak bardzo bolały mnie mięśnie. Poczułam jego oddech na swojej szyi, nie mogłam powstrzymać reakcji swojego ciała i zadrżałam. Przejechał ręką w zadłuż mojego kręgosłupa. Jego ręką zniknęła pod moją sukienka. Zsunął częściowo moja bieliznę. Jego palce zagłębiały się w moje wnętrze. Złapał mnie druga ręką w tali i przyciągnął do siebie. Jęknęłam czując ból od siniaków.
- Wróbelku było się słuchać to teraz byś nie cierpiała.- Wyciągnął że mnie palce. Nagle przed oczami zrobiło mi się ciemno, a na twarzy poczułam delikatną tkaninę. Zaczął mnie prowadzić w jakimś kierunki. Pchnął mnie, a ja upadłam na materac, który wcale nie był miękki. Pod palcami czułam śliski materiał. Zmusił mnie żebym się położyła, dłonie miałam skrępowane nad głową. Jestem przerażona. Czuje jak jego dłonie wędrują wzdłuż mojego ciała. Drgnęłam próbując się wyrwać.- Teraz ja cię ukaram.
Strach był jedyną rzeczą jaką mogłam czuć. Ściągnął że mnie sukienkę, teraz zrozumiałam brak ramiączek. Czułam zimne powietrze na mojej nagiej skórze. Ugniatał moje piersi powodując ból w żebrach. Poruszyłam rękoma a lina krepująca mi w dłonie poraniła mi nadgarstki. Zimne dłonie zjechały niżej. Bez ostrzeżeń wsadził we mnie dwa palce, zaczął gwałtownie nimi poruszać. Nie mogłam nic poradzić na reakcje mojego ciała. W podbrzuszu czułam przyjemne mrowienie. Byłam bliska spełnieniu. Zabrał palce i odwiązał linę krepująca moje nadgarstki. Ustawił mnie na ziemi. Słyszałam jak wyciąga coś z szuflady. Poczułam zimne ostrze na swoich plecach.
- Jesteś moja- powiedział, a czubek noża zanurzył się w mojej skórze powodując rozcięcie. Krzyknęłam głośno, ale to nic nie dało. Czułam ostrze znowu i znowu.- Będziesz teraz grzeczna?- Pokiwałam twierdząco głów. Złapał mnie za włosy i pociągnął.- Odpowiadaj normalnie!!
- Tak, będę grzeczna.
- Nie można było tak na początku.- Jego głos na nowo stał się spokojny i delikatny.- Teraz cię przelecę. Stój jak stoisz.
Jego kroki rozniosły się po pomieszczeniu. Pasek od spodni uderzył o panele. Stałam w miejscu bojąc się wykonać najmniejszy ruch. Poczułam jego dłonie na mojej tali, zmuszał mnie do siadania. Kawałek po kawałku zanurzał się we mnie. W pewniej chwili się zatrzymał czując opór.
- Kłamałaś.- Jego słowa były ostre jak nóż.- Jednak niewinna.
Już nie tak powoli wszedł we mnie, a ból rozlał się po całym moim ciele jak za pierwszym razem. Podniósł się z łóżka nie rozdzielając naszych ciał.
- Oprzyj dłonie o ścianę.-Zrobiłam jak kazał. Poruszał się we mnie, a ból rósł z minuty na minutę. Poczułam jak dochodzi wewnątrz mnie. Rozwiązał mi oczy.- Ubierz się.- Podniosłam sukienkę z ziemi i ją założyłam.- Nauczę cię że kłamstwo nie popłaca.
Kolejne uderzenie i kolejna dawka bólu, który był już nieodłączny w moim świecie. Czasem było dobrze, ale jeden fałszywy krok i fundował mi spotkanie że swoimi osiłkami. Czasem to on wymierzał ciosy, albo rany. Chciałam umrzeć, ale nie było dla mnie litości. Byłam jego ulubioną zabawką.
Stałam pod strumieniem gorącej wody i zmywałam z siebie zaschniętą krew. Ból przeszył moje ciało, kiedy gąbką dotknęłam jednej z ran na plecach. Kolejny potok łez poleciał z moich oczu. Oparłam się o szklane drzwi kabiny i zjechałam po nich. Nie obchodził mnie ból, tylko to czułam. Podkuliłam nogi i zaniosłam się jeszcze głośniejszym płaczem. ‘ Dlaczego ja? Dlaczego to mnie spotkało? Co ja takiego zrobiłam?’- Każde z pytań w mojej głowie pozostało bez odpowiedzi. Zakręciłam wodę i wyszłam spod prysznica. Stałam na zimnych kafelkach i ostrożnie wycierałam moje posiniaczone ciało. Na półce wykonanej z ciemnych płytek leżały czyste ciuchy. Z niechęcią spojrzałam na koronkowy zestaw bielizny i krótką sukienkę. Przyszedł nowy dzień, więc nastał czas na kolejną falę cierpień. Splotłam rude włosy w warkocz. Tylko raz spojrzałam na swoje odbicie, na posiniaczoną i wychudzoną twarz.
- Wyłaź już stamtąd.- Najpierw rozległo się głośne pukanie, a po chwili usłyszałam srogi i nieprzyjemny głos jednego z moich porywaczy.
Wyszłam z małego pomieszczenia, które dawało mi względne poczucie bezpieczeństwa. Mężczyzna złapał mnie za ramię i poprowadził korytarzem na górę. Ledwo za nim nadążałam. Na schodach o mało co się bym nie wywaliła, gdyby nie to, że mnie trzymał.
- Uważaj jak łazisz, dziwko.
Kiedyś bym odpyskowała, ale teraz nie miałam odwagi. Czym bardziej byłam nieposłuszna tym oni stawali się brutalniejsi. W duchu modliłam się o śmierć, ale żaden jeszcze nie pobił mnie do takiego stanu. Otworzył drzwi i wprowadził mnie do środka. Stałam na środku pokoju, przerażona patrzyłam na długie świece osadzone w świecznikach. Zastanawiałam się nad tym co na dzisiaj przygotował mój PAN. Tak kazał siebie nazywać.
- Mój wróbelku.- Stałam sparaliżowana strachem.- Nie powinnaś zbierać tak ślicznych włosów.- Pociągnął mnie za warkocz odchylając moją głowę do tyłu. – Tak bardzo lubię twoje włosy.- Sprawnie rozplótł mój warkocz.- Nigdy więcej nie zwiążesz swoich włosów! Zrozumiałaś??
- Tak- wydukałam próbując się odsunąć. Pociągnął mnie za włosy i znalazłam się w jego ramionach.
- Grzeczna dziewczynka.- Przyssał się do mojej szyi zostawiając na niej malinkę. Jego dłonie powędrowały do zapięcia mojej sukienki. Stałam tylko w samej skąpiej bieliźnie, a on dokładnie przyglądał się moim ranom. Przejechał palcem po podłużnej ranie na moich plecach. Z bólu upadła na kolana. – Wiem jak się pobawimy.
Stwierdzam, że przedawkowałam z Kingiem i Greyem i innymi kryminałami. Mam nadzieję, że wasza psychika za mocno się nie wypaczyła od tego rozdziału.
po prostu genialny super rozdział !!! Czekam z niecierpliwością na kolejny
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
Ohyda,...
OdpowiedzUsuńOn jest obrzydliwy, ale rozdział świenty. Zal mi rudej :(
Nie wypaczylas . Rozdzial swietny ! <3
OdpowiedzUsuńMoja psychika jest jak najbardziej w normie! Dobra inspiracja, do napisania rozdziału! Takie opowiadani lubię, bardzo. Nie jestem typem osoby, która czyta się w romansidłach, więc to jak najbardziej mi odpowiada. Do tego masz taki lekki styl pisania, bardzo, ale to bardzo przyjemnie się czyta. Życzę weny i czekam na kolejny, niszczący moją psychikę rozdział! :)
OdpowiedzUsuńhttp://owiana-tajemnica.blogspot.com/
Nie, nie, nie. Nie przesadziłaś, ja jestem uzależniona od Greya i Kinga. Oooch uwielbiam ich. A Browna kocham! :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, choć bardzo dramatyczny. Mam nadzieję, że Ruda wytrzyma to wszystko i będzie silna.